Jak już mówiłam, no to piszę ;D
------------------------------------------------------------------------------------------------------------
Była sobota. Fran obudziły delikatne promienie słońca. Nigdy nie czuła się tak wypoczęta i tak szczęśliwa. Niestety całą tą radość zepsuł jej starszy brat - Luca, przypominając, że to ona musi pracować w barze. Francesca zerwała się z łóżka, zrobiła co należy i popędziła do Resto - rodzinnego interesu jej rodziny.
Po drodze minęła się z Cami - dziewczyną, która podobnie jak ona chodziła do Studio ON BEAT oraz chciała zostać światową gwiazdą muzyki. Wymieniły parę słów i poszły w dwie różne strony. Fran przecisnęła się przez tłum ludzi zmierzający do centrum, weszła do baru i założyła czarny fartuch. Podeszła do pierwszego stolika i ku jej zdziwieniu siedziała tam Ana - nadęta gwiazdeczka, która potrafiła zniszczyć życie każdemu.
- Witamy w Resto. Co podać? - zapytała Włoszka starając się uśmiechać do nie przyjaciółki.
- O Fran! Nie spodziewałam się tu ciebie. Poprosiłabym o tą dużą sałatkę i wodę, ale wiem, że jesteś niezdarna i mogłabyś to wszystko upuścić! Więc...
- STOP!! - przerwała Anie - Jestem doświadczona. Już długo tu pracuję, więc zamawiaj to na co masz tylko ochotę!
- Dobra, okej. Ale radzę ci nie podnosić głosu na klientów. Zaraz, zaraz to pewnie dlatego nikt tu nie przychodzi...
Francesca zignorowała wypowiedź koleżanki i przekazała pracownikom baru informacje o zamówieniu. Nigdy nikt jej tak nie upokorzył. Na samą myśl o tym, że będzie musiała jeszcze raz tam podejść robiło jej się niedobrze. Czekanie Fran dobiegło końca. Wręczono jej sałatkę i szklankę wody i ruszyła do stolika. Gdy miała zrobić ostatni krok w kierunku Any, zarozumiała koleżanka podłożyła jej nogę. Francesca upadła, a taca z jedzeniem wylądowała na bluzce wysokiego bruneta o pięknych oczach.
- Najmocniej przepraszam! To było niechcący, naprawdę nie chciałam!!!!! - wykrzyknęła przerażona dziewczyna, próbując wyczyścić ubranie nieznajomego serwetkami.
- Nie przejmuj się, nic się takiego nie stało. Zresztą na tak słodką dziewczynę, nie można się złościć. - odpowiedział chłopak puszczając oczko do Fran i uśmiechając się tak słodko, że dziewczyna przez chwilę zapomniała co się właściwie wydarzyło.
- Wszystko w porządku? - chciał wiedzieć chłopak.
- Tak, tak. Obiecuję, że do końca roku każde twoje zamówienie będzie na koszt firmy.
- Nie dziękuje. - oświadczył przystojny brunet - Wystarczy mi tylko twój numer.
Włoszka ze zdziwieniem spisała na kartce kilka cyfr i podała ją nieznajomemu. Chłopak już odchodził, ale się wrócił i dodał :
- Jestem Marco. A ty pewnie jesteś Francesca... - spojrzał na plakietkę słodkiej kelnerki i przejechał po niej palcem.
Gdy odszedł pomyślała, że to najlepszy dzień jej zakręconego życia.
------------------------------------------------------------------------------------------------------------
I co? Liczę na komentarze negatywne i pozytywne :)
Ciao, XXXX
Bardzo mi się podoba:) Pisz dalej!
OdpowiedzUsuńSuper ! :) Właśnie znalazłam twojego bloga, i bardzo mi się podoba. :) Tylko możesz trochę powiększyć litery ? Bo ja mam trochę, jak to powiedzieć, zepsute oczy XD I ciężko się czyta.
OdpowiedzUsuńCzekam na next !
Świetnie dobierasz słowa ! ♥
OdpowiedzUsuńOch , ten Marco i zwariowana Francesca .. a ta Ana .. YGHT.. -,-
Next poproszę :3
Możesz dodać etykietę do dodawania twojego bloga do obserwowanych ? ^^
Twój blog odkryłam dopiero dziś , a jest świetny < 3
Zapraszam również do mnie : hate-transformation-love.blogspot.com :3
Powodzenia + weny życzę , xx .
~ Martyna .
świetny <333
OdpowiedzUsuńbuuu... Ana :C
Marcuś jaki kochany <3
idę czytać next'y ;****
Jedno z najlepszych opowiadań o Marcesce jakie czytałam.
OdpowiedzUsuń