Wybaczcie, że tak długo nie pisałam, ale sami wiecie, że jest dużo do odrobienia. Zresztą i tak już nie mam za dużo pomysłów. Dobra, nie będę już przedłużać...
------------------------------------------------------------------------------------------------------------
Francesca była w fatalnym stanie. Gdy jej budzik zadzwonił już nie spała, ale trochę bała się cokolwiek zrobić. Przedłużała każdą swoją czynność by uniknąć śniadania z bratem. Była gotowa nawet spóźnić się do Studia ON BEAT, choć Fran kocha to miejsce najbardziej na świecie. Dziewczyna ubrała się w niebiesko-różową sukienkę oraz naszyjnik z misiem i zeszła na dół po stromych schodach.
- Witaj siostrzyczko. - przywitał się Luca i dopił herbatę.
- Cześć. - oznajmiła ze spokojem, choć w duchu była bardzo zdenerwowana.
- Jest już późno, lepiej idź do szkoły.
- Przecież mieliśmy pogadać? - zdziwiła się - Nic z tego nie rozumiem...
- Później to zrobimy. Idź.
- Ok. To pa.
Wzięła ze stołu butelkę wody i poszła.
Przez całą drogę myślała o tej sprawie. Było jej przykro i miała wyrzuty sumienia, że dała się namówić dopiero poznanemu chłopakowi na ten długi, choć przyjemny spacer. Marzyła by ktoś ją przytulił. Nie. Marzyła by Marco ją przytulił. Otrząsnęła się z myśli i spojrzała na swój śnieżnobiały zegarek z turkusowym akcentem. Była 9.00. W Studiu zawsze się spotykają właśnie o 9.00. "Jestem spóźniona!!!!" - pomyślała Fran i zaczęła energicznie. Nagle ktoś ją złapał za rękę. To nie był nikt inny. To był słodki Meksykanin.
- Witaj, jak dobrze, że się widzimy.
- Słuchaj, przepraszam, ale bardzo się spieszę!! Jestem spóźniona do Studia!!
- Ale to zajmie tylko chwilę...
- Marco, pa!
- Ale... pa. - odpowiedział zrezygnowany.
Dziewczyna pobiegła i zostawiła swą miłość na chodniku. Wreszcie ze zmęczenia już tylko truchtała. Obok niej pojawił się Fede - bardzo dobry wokalista, a także przyjaciel.
- Hej, też się spóźniłaś? - powiedział nie przestając biec.
- Tak! O, już widać Studio!
- Uff! Mam nadzieję, że nie będziemy mieć zbyt dużych kłopotów.
- Ja też nie.
Oboje stanęli by odpocząć, a później powędrowali do Sali prób. Federico otworzył drzwi, w trakcie gdy Pablo i Angie tłumaczyli zadanie.
- O, już jesteście. Dobrze tym razem Wam wybaczymy, ale pierwszy i ostatni raz. Zrozumieliście?
- Tak, tak dziękujemy. - odpowiedzieli w tym samym czasie.
Uczniowie na zajęciach ćwiczyli piosenkę, którą mają później zaprezentować Antonio. Na koniec lekcji Pablo oznajmił:
- Słuchajcie! W tym tygodniu odbędą się zapisy do Studia. Bylibyśmy wdzięczni gdybyście powiedzieli to wszystkim, którzy lubią śpiewać i tańczyć oraz mają marzenia, dyscyplinę i wielki talent. Dziękuję, koniec zajęć.
Gdy Pablo wypowiedział te słowa Francesca od razu pomyślała o Marco i uśmiechnęła się pod nosem. Już nie mogła się doczekać reakcji chłopaka.
------------------------------------------------------------------------------------------------------------
Mam do Was pytanie: Czy wiecie ile wzrostu ma Xabiani lub Lodo? Jeżeli wiecie napiszcie mi w komentarzu. Z góry dziękuję.
Ciao, XXXX
czwartek, 21 listopada 2013
środa, 13 listopada 2013
Komunikat i Rozdział *2*
Dziękuję za te 2 komentarze. Miło mi, że ktoś to czyta :) . Pewnie zauważyliście nowy wygląd bloga. Zwiększyłam czcionkę (prośba Lisy Verdas), żeby posty były bardziej czytelne, usunęłam białe tło, a jeżeli będzie trudno lub źle się Wam czytało napiszcie w komentarzu (możemy powrócić do poprzedniego wyglądu bloga jak tam chcecie). Miłego czytania :) :) :) :) :) :)
------------------------------------------------------------------------------------------------------------
Marco czuł się dziwnie i raczej miał do tego powody. W końcu pierwszy raz poderwał dziewczynę i do tego chyba mu się to udało. Sam, aż nie mógł w to uwierzyć. Jest bardzo nieśmiały i zwykle w tego rodzaju sprawach pomaga mu Diego - jego najlepszy przyjaciel i najbardziej odważny gość na świecie. Tym razem było inaczej. Marco zrobił to sam. Był z siebie naprawdę dumny.
Następnego dnia później postanowił zadzwonić do Francesci. Dzwonił i dzwonił, a ona nie odbierała. Wreszcie skończyła mu się cierpliwość i rzucił telefonem o ścianę, a on roztrzaskał się na małe kawałeczki. Od razu tego pożałował, ale było już za późno. W pewnej chwili wyjrzał przez okno i była tam właśnie Fran. Przechodziła z komórką w ręku, wydzierając się ile sił. Szczęśliwy Marco pognał na dwór i już miał uściskać znajomą, lecz ona odciągnęła go ręką i krzyknęła:
- Dlaczego nie odbierasz moich telefonów!?
- A dlaczego ty nie odbierasz moich? - odkrzyknął z zakłopotaniem.
- Przed chwilą do ciebie dzwoniłam... - powiedziała zdziwiona.
- Pozwól, że wszystko ci wyjaśnię. Dzwoniłem do ciebie wcześniej, ale nikt się nie odzywał, więc trochę się zdenerwowałem i tak jakby rozwaliłem sobie telefon. - uznał z lekkim uśmieszkiem.
- No dobra. Oboje dość dziwnie się zachowaliśmy. Chodźmy. - oznajmiła już spokojna Francesca i złapała Marco za rękę.
Przez chwilę rozmawiali ze sobą jakby znali się od wieków. Później chodzili tylko zagubieni w swoich myślach nie odzywając się, lecz nadal za rączki. W pewnej chwili chłopak zaproponował by Fran usiadła na ławce i chwilę na niego poczekała. Dziewczyna była tak podekscytowana, że ledwo wytrzymała napięcie. Nagle Marco wyszedł zza drzewa ze swoją niezwykłą gitarą i zaczął śpiewać "Entre tu y yo". Po chwili Włoszka dołączyła do niego i razem czuli się po prostu magicznie. Pod koniec piosenki Fran zauważyła, że twarz Marco zbliża się do jej delikatnych ust...
Nie bardzo wiedziała co zrobić, więc tylko krzyknęła:
- MARCO!
- Przepraszam. Jestem bardzo niecierpliwy i popełniam wiele błędów, ale ty naprawdę mi się podobasz! Proszę zapomnij o tym co się przed chwilą wydarzyło. - poprosił ją chłopak z Meksyku oczarowując Fran swoimi ślicznymi i słodkimi oczami. - Wiem. To nie powinno się tak szybko dziać, ale poczułem, że to ta chwila. Magiczna chwila.
- Nie martw się. Będzie dużo tak magicznych chwil jak ta. - oznajmiła z uśmiechem i pocałowała Marco w policzek.
- Dzięki, od razu mi lepiej.
Robiło się już późno, więc chłopak odprowadził ją do domu i sam już znikał. Francesca pożegnała się z Marco i weszła do swojego pokoju. Zastała tam starszego brata.
- Luca, co ty tu robisz? - zapytała zdziwiona.
- Martwiłem się o ciebie. Gdzie ty byłaś co?
- Przecież mówiłam, że idę na spacer. - powiedziała oburzona.
- To prawda. Mówiłaś, ale wyszłaś o 17.00, a teraz jest 21.00.
- Spacery są długie...
- Francesco Comello nie kłam!
- No dobrze, dobrze. Na początku to był spacer. Potem raczej ra...
- Ra? - zdziwił się Luca.
- Ran...
- Ran!?
- Randka głupku! - krzyknęła dziewczyna, rzucając w brata poduszką, która na początku z jakiejś przyczyny leżała na podłodze.
- Ale z kim? Nawet mi o nim nie wspominałaś... - panikował.
- Spokojnie Luca. Uspokój się. Wszystko ci wyjaśnię, a także opowiem. Tylko, czy mogę to zrobić jutro rano? Sam mówiłeś, że jest późno, a ja jestem wykończona!
- Niech ci będzie. Teraz idź spać. Zobaczymy się jutro rano o 8.00. - rzucił oschle i odszedł trzaskając drzwiami.
------------------------------------------------------------------------------------------------------------
To już koniec na dziś. Czekam na Waszą opinię.
Ciao, XXXX
------------------------------------------------------------------------------------------------------------
Marco czuł się dziwnie i raczej miał do tego powody. W końcu pierwszy raz poderwał dziewczynę i do tego chyba mu się to udało. Sam, aż nie mógł w to uwierzyć. Jest bardzo nieśmiały i zwykle w tego rodzaju sprawach pomaga mu Diego - jego najlepszy przyjaciel i najbardziej odważny gość na świecie. Tym razem było inaczej. Marco zrobił to sam. Był z siebie naprawdę dumny.
Następnego dnia później postanowił zadzwonić do Francesci. Dzwonił i dzwonił, a ona nie odbierała. Wreszcie skończyła mu się cierpliwość i rzucił telefonem o ścianę, a on roztrzaskał się na małe kawałeczki. Od razu tego pożałował, ale było już za późno. W pewnej chwili wyjrzał przez okno i była tam właśnie Fran. Przechodziła z komórką w ręku, wydzierając się ile sił. Szczęśliwy Marco pognał na dwór i już miał uściskać znajomą, lecz ona odciągnęła go ręką i krzyknęła:
- Dlaczego nie odbierasz moich telefonów!?
- A dlaczego ty nie odbierasz moich? - odkrzyknął z zakłopotaniem.
- Przed chwilą do ciebie dzwoniłam... - powiedziała zdziwiona.
- Pozwól, że wszystko ci wyjaśnię. Dzwoniłem do ciebie wcześniej, ale nikt się nie odzywał, więc trochę się zdenerwowałem i tak jakby rozwaliłem sobie telefon. - uznał z lekkim uśmieszkiem.
- No dobra. Oboje dość dziwnie się zachowaliśmy. Chodźmy. - oznajmiła już spokojna Francesca i złapała Marco za rękę.
Przez chwilę rozmawiali ze sobą jakby znali się od wieków. Później chodzili tylko zagubieni w swoich myślach nie odzywając się, lecz nadal za rączki. W pewnej chwili chłopak zaproponował by Fran usiadła na ławce i chwilę na niego poczekała. Dziewczyna była tak podekscytowana, że ledwo wytrzymała napięcie. Nagle Marco wyszedł zza drzewa ze swoją niezwykłą gitarą i zaczął śpiewać "Entre tu y yo". Po chwili Włoszka dołączyła do niego i razem czuli się po prostu magicznie. Pod koniec piosenki Fran zauważyła, że twarz Marco zbliża się do jej delikatnych ust...
Nie bardzo wiedziała co zrobić, więc tylko krzyknęła:
- MARCO!
- Przepraszam. Jestem bardzo niecierpliwy i popełniam wiele błędów, ale ty naprawdę mi się podobasz! Proszę zapomnij o tym co się przed chwilą wydarzyło. - poprosił ją chłopak z Meksyku oczarowując Fran swoimi ślicznymi i słodkimi oczami. - Wiem. To nie powinno się tak szybko dziać, ale poczułem, że to ta chwila. Magiczna chwila.
- Nie martw się. Będzie dużo tak magicznych chwil jak ta. - oznajmiła z uśmiechem i pocałowała Marco w policzek.
- Dzięki, od razu mi lepiej.
Robiło się już późno, więc chłopak odprowadził ją do domu i sam już znikał. Francesca pożegnała się z Marco i weszła do swojego pokoju. Zastała tam starszego brata.
- Luca, co ty tu robisz? - zapytała zdziwiona.
- Martwiłem się o ciebie. Gdzie ty byłaś co?
- Przecież mówiłam, że idę na spacer. - powiedziała oburzona.
- To prawda. Mówiłaś, ale wyszłaś o 17.00, a teraz jest 21.00.
- Spacery są długie...
- Francesco Comello nie kłam!
- No dobrze, dobrze. Na początku to był spacer. Potem raczej ra...
- Ra? - zdziwił się Luca.
- Ran...
- Ran!?
- Randka głupku! - krzyknęła dziewczyna, rzucając w brata poduszką, która na początku z jakiejś przyczyny leżała na podłodze.
- Ale z kim? Nawet mi o nim nie wspominałaś... - panikował.
- Spokojnie Luca. Uspokój się. Wszystko ci wyjaśnię, a także opowiem. Tylko, czy mogę to zrobić jutro rano? Sam mówiłeś, że jest późno, a ja jestem wykończona!
- Niech ci będzie. Teraz idź spać. Zobaczymy się jutro rano o 8.00. - rzucił oschle i odszedł trzaskając drzwiami.
------------------------------------------------------------------------------------------------------------
To już koniec na dziś. Czekam na Waszą opinię.
Ciao, XXXX
wtorek, 5 listopada 2013
Rozdział *1*
Jak już mówiłam, no to piszę ;D
------------------------------------------------------------------------------------------------------------
Była sobota. Fran obudziły delikatne promienie słońca. Nigdy nie czuła się tak wypoczęta i tak szczęśliwa. Niestety całą tą radość zepsuł jej starszy brat - Luca, przypominając, że to ona musi pracować w barze. Francesca zerwała się z łóżka, zrobiła co należy i popędziła do Resto - rodzinnego interesu jej rodziny.
Po drodze minęła się z Cami - dziewczyną, która podobnie jak ona chodziła do Studio ON BEAT oraz chciała zostać światową gwiazdą muzyki. Wymieniły parę słów i poszły w dwie różne strony. Fran przecisnęła się przez tłum ludzi zmierzający do centrum, weszła do baru i założyła czarny fartuch. Podeszła do pierwszego stolika i ku jej zdziwieniu siedziała tam Ana - nadęta gwiazdeczka, która potrafiła zniszczyć życie każdemu.
- Witamy w Resto. Co podać? - zapytała Włoszka starając się uśmiechać do nie przyjaciółki.
- O Fran! Nie spodziewałam się tu ciebie. Poprosiłabym o tą dużą sałatkę i wodę, ale wiem, że jesteś niezdarna i mogłabyś to wszystko upuścić! Więc...
- STOP!! - przerwała Anie - Jestem doświadczona. Już długo tu pracuję, więc zamawiaj to na co masz tylko ochotę!
- Dobra, okej. Ale radzę ci nie podnosić głosu na klientów. Zaraz, zaraz to pewnie dlatego nikt tu nie przychodzi...
Francesca zignorowała wypowiedź koleżanki i przekazała pracownikom baru informacje o zamówieniu. Nigdy nikt jej tak nie upokorzył. Na samą myśl o tym, że będzie musiała jeszcze raz tam podejść robiło jej się niedobrze. Czekanie Fran dobiegło końca. Wręczono jej sałatkę i szklankę wody i ruszyła do stolika. Gdy miała zrobić ostatni krok w kierunku Any, zarozumiała koleżanka podłożyła jej nogę. Francesca upadła, a taca z jedzeniem wylądowała na bluzce wysokiego bruneta o pięknych oczach.
- Najmocniej przepraszam! To było niechcący, naprawdę nie chciałam!!!!! - wykrzyknęła przerażona dziewczyna, próbując wyczyścić ubranie nieznajomego serwetkami.
- Nie przejmuj się, nic się takiego nie stało. Zresztą na tak słodką dziewczynę, nie można się złościć. - odpowiedział chłopak puszczając oczko do Fran i uśmiechając się tak słodko, że dziewczyna przez chwilę zapomniała co się właściwie wydarzyło.
- Wszystko w porządku? - chciał wiedzieć chłopak.
- Tak, tak. Obiecuję, że do końca roku każde twoje zamówienie będzie na koszt firmy.
- Nie dziękuje. - oświadczył przystojny brunet - Wystarczy mi tylko twój numer.
Włoszka ze zdziwieniem spisała na kartce kilka cyfr i podała ją nieznajomemu. Chłopak już odchodził, ale się wrócił i dodał :
- Jestem Marco. A ty pewnie jesteś Francesca... - spojrzał na plakietkę słodkiej kelnerki i przejechał po niej palcem.
Gdy odszedł pomyślała, że to najlepszy dzień jej zakręconego życia.
------------------------------------------------------------------------------------------------------------
I co? Liczę na komentarze negatywne i pozytywne :)
Ciao, XXXX
------------------------------------------------------------------------------------------------------------
Była sobota. Fran obudziły delikatne promienie słońca. Nigdy nie czuła się tak wypoczęta i tak szczęśliwa. Niestety całą tą radość zepsuł jej starszy brat - Luca, przypominając, że to ona musi pracować w barze. Francesca zerwała się z łóżka, zrobiła co należy i popędziła do Resto - rodzinnego interesu jej rodziny.
Po drodze minęła się z Cami - dziewczyną, która podobnie jak ona chodziła do Studio ON BEAT oraz chciała zostać światową gwiazdą muzyki. Wymieniły parę słów i poszły w dwie różne strony. Fran przecisnęła się przez tłum ludzi zmierzający do centrum, weszła do baru i założyła czarny fartuch. Podeszła do pierwszego stolika i ku jej zdziwieniu siedziała tam Ana - nadęta gwiazdeczka, która potrafiła zniszczyć życie każdemu.
- Witamy w Resto. Co podać? - zapytała Włoszka starając się uśmiechać do nie przyjaciółki.
- O Fran! Nie spodziewałam się tu ciebie. Poprosiłabym o tą dużą sałatkę i wodę, ale wiem, że jesteś niezdarna i mogłabyś to wszystko upuścić! Więc...
- STOP!! - przerwała Anie - Jestem doświadczona. Już długo tu pracuję, więc zamawiaj to na co masz tylko ochotę!
- Dobra, okej. Ale radzę ci nie podnosić głosu na klientów. Zaraz, zaraz to pewnie dlatego nikt tu nie przychodzi...
Francesca zignorowała wypowiedź koleżanki i przekazała pracownikom baru informacje o zamówieniu. Nigdy nikt jej tak nie upokorzył. Na samą myśl o tym, że będzie musiała jeszcze raz tam podejść robiło jej się niedobrze. Czekanie Fran dobiegło końca. Wręczono jej sałatkę i szklankę wody i ruszyła do stolika. Gdy miała zrobić ostatni krok w kierunku Any, zarozumiała koleżanka podłożyła jej nogę. Francesca upadła, a taca z jedzeniem wylądowała na bluzce wysokiego bruneta o pięknych oczach.
- Najmocniej przepraszam! To było niechcący, naprawdę nie chciałam!!!!! - wykrzyknęła przerażona dziewczyna, próbując wyczyścić ubranie nieznajomego serwetkami.
- Nie przejmuj się, nic się takiego nie stało. Zresztą na tak słodką dziewczynę, nie można się złościć. - odpowiedział chłopak puszczając oczko do Fran i uśmiechając się tak słodko, że dziewczyna przez chwilę zapomniała co się właściwie wydarzyło.
- Wszystko w porządku? - chciał wiedzieć chłopak.
- Tak, tak. Obiecuję, że do końca roku każde twoje zamówienie będzie na koszt firmy.
- Nie dziękuje. - oświadczył przystojny brunet - Wystarczy mi tylko twój numer.
Włoszka ze zdziwieniem spisała na kartce kilka cyfr i podała ją nieznajomemu. Chłopak już odchodził, ale się wrócił i dodał :
- Jestem Marco. A ty pewnie jesteś Francesca... - spojrzał na plakietkę słodkiej kelnerki i przejechał po niej palcem.
Gdy odszedł pomyślała, że to najlepszy dzień jej zakręconego życia.
------------------------------------------------------------------------------------------------------------
I co? Liczę na komentarze negatywne i pozytywne :)
Ciao, XXXX
Witam FANÓW MARCESCI ;D
Oto blog z książką o Marcesce - parze z serialu "Violetta" :). Mam wielką nadzieję, że Wam się spodoba. Prawdopodobnie dodam gadżet z listą blogów. W komentarzu dodajcie link do swojego bloga, a będzie on na liście ^_^ Już za chwilę napiszę ROZDZIAŁ *1*.
Subskrybuj:
Posty (Atom)